czwartek, 20 maja 2010

Alarm powodziowy




Wczoraj w domu mieliśmy pobudkę o 4.30, wszczęto alarm powodziowy. Dziś wydaje się to śmieszne, no może wczoraj też chwilami żartowaliśmy sobie z tego, jednak jak by nie było to część Krakowa zalało. A zdjęcia powyżej porobiłam dziś sąsiadom z naprzeciwka.
Również wczoraj koło południa postanowiliśmy wyjechać autkami. Stare, bo stare, ale zawsze to szkoda gdyby zalało. Z Łukaszem, Szwagierką, Szwagrem i psiakami nocowaliśmy w Bęble u ich rodziców. A za gościnę bardzo dziękujemy :)))))
Dziś rano musiałam się stawić w Szpitalu Rydygiera, bo przed chemioterapią, którą notabene zaczynam za równiuteńki tydzień w Warszawie potrzebuję założyć sobie port naczyniowy. Ale wszystko po kolei. W poniedziałek i wtorek byłam z Łukaszem w Warszawie i profesor stwierdził, że miesiąc czekania na chemioterapię to zdecydowanie za długo, dlatego skierował mnie na oddział i konsultację z innym panem doktorem. Tam wyznaczono mi termin na 27 maja na pierwszy dzień podawania leku. Będzie to trwało kilka dni około 5-6, po tym czasie wracam do domu i tak co 3 tygodnie. Całość jest jedną wielką niewiadomą, ale i tak jestem pełna nadziei, że leczenie przyniesie rewelacyjny skutek.

1 komentarz:

  1. Znowu wpadlam na Twoj blog. Cale szczescie ze w koncu przestalo padac i jest nadzieje ze woda w koncu opadnie. Ja akurat mieszkam w czesci Krakowa polozonej na gorce wiec nie mialam obaw ze mnie zaleje, ale nawet po Twoich zdjeciah widac ze w niektorych czesciach Krakowa bylo nieciekawie. Dzisiaj pierwsze przeblyski slonca co pozytywnie mnie nastraja bo w koncu to wiosna i jesli teraz nie bedzie slonca to kiedy...

    Mam nadzieje ze leczenie przyniesie efekty i zycze Ci tego z calego serca.
    pozdrawiam serdecznie. K.

    OdpowiedzUsuń