
Mam za sobą przedłużony, bo z 5 dni zrobiło się 9, pobyt w szpitalu. Był to dla mnie bardzo trudny czas. Zapadały poważne decyzje, dotycząse mojego leczenia, a ja czyłam się źle (zarówno fizycznie jak i psychicznie). Od czwartku, aż do wyjazdu był u mnie Łukasz. Tak bardzo cieszyłam się, że jest tam ze mną. Mogłam się do niego wreszcie przytulić i wypłakać na jego silnym ramieniu. A w sobotę razem wróciliśmy do domu. Jestem po pierwszym cyklu Ifosfamidem. Nastęny pobyt w szpitalu czeka mnie 22 czerwca. Jeśli będę miała dobre wyniki morfologii to co 3 tydzień będę jechała na kilka (przynajmniej> 5) dni do szpitala. Mam teraz za zadanie dobrze się odżywiać, nawadniać, itd. Codziennie wypijam 2 szklanki soku z buraczków, jabłek i marchewki.
Pewnie nie uwerzycie, ale już w pierwszym dniu chemioterapii nabrałam smaka na mięsko.
Marzyło mi się przez kilka kolejnych dni, aż w weekend odczekałam się pysznego, ugotowanego przez moją mamę rosołku. Chcę nadal jeść zdrowo, jednak trochę zmodyfikuję moją dietę.
A poza tym od kilku dni pomniejsza się ilość piesków. Dziś zostały już tylko dwa. Są takie słodkie, że najchętniej bym chciała je wszystkie zostawić dla siebie :) No może chociaż jednego :)))
To zdjęcie zrobiłam dziś wieczorem, zanim przyjechali nowi właściciele suczki. Jeszcze cała trójeczka słodko sobie brykała.