niedziela, 20 czerwca 2010

Akty



To rysunki, które zrobiłam kilka dni temu, bo ostatnio spędziłam trochę czasu w domku. Regeneruję organizm przed kolejną chemioterapią, na którą jadę we wtorek. W szpitalu zostanę pewnie do soboty. Mam nadzięję, że czas tam spędzony minie równie szybko, jak tydzień w domu :))) Smutno mi, że tam jadę. Ale czy znacie kogoś kto lubi być w szpitalu ???? No właśnie, bo myślę, że nawet lekarze i pielęgniarki wolną wolne dni do pracy ;)

wtorek, 15 czerwca 2010

Port, nie port


Jednak nie miałam zakładanego portu, tak jak pisałam wcześniej. Po wielu rozmowach z personelem szpitala wróciłam do domu. Z ich winy przepadł mi termin zabiegu i muszę ustalić nowy. Nie powiem, że byłam spokojna. Byłam naprawdę wściekła, ale tylko dlatego, że mnie to nie ominie. A im wcześniej tym lepiej. Ale życie nie jest takie proste.
Jutro nasi przyjaciele zabierają ostatniego psiaka. Robak - bo tak przez nas został nazwany, jedzie w okolice Stalowej Woli. Na pewno mu będzie dobrze, bo czeka na niego rodzinka, która marzyła o takim właśnie piesku.
I cieszę się i jest mi smutno. Smutno, bo fajnie pobawić się z takim szczeniakiem, ale cieszę się, bo Mila wreszcie odpocznie. A jeśli ktokolwiek nie miał małego pieska, to napiszę tylko tyle, że to tak jak z małym dzieckiem. Płacze, cały czas chce jeść, potem to wszystko wydala ;P A na koniec kryzie i niszczy różne rzeczy. Na szczęście to nie moje pieski i to nie ja się nimi zajmowałam.
Ale i tak będę za nimi tęsknić. Dobrze, że chociaż zdjęcia zostaną :))))

czwartek, 10 czerwca 2010

Anioł, który się zmaga


Słodziak. Zdjęcie zrobiłam przed chwilką.

Już wybrałam nazwę dla namalowanego Anioła. Konkurs zakończony. Wybrałam podpowiedź mojej koleżanki, z którą połączyła mnie choroba nowotworowa.
Gosiu dziękuję za sugestię. "Anioł, który się zmaga" - wydaje mi się, że najbardziej trafia w moje odczucia. Ale pozwoliłam też sobie zacytować fragment bardzo miłego maila od Gosi :))) bo bardziej wyjaśni dlaczego taka nazwa:
"Tak więc Marysiu widzę to tak. To co mówisz (zawsze suma sumarum optymistycznie), to nie zaklinanie słowami rzeczywistości. Ten miniony czas to nabieranie siły na decydujące starcie. Potrzeba jednak jakiegoś impulsu, aby anioł poderwał się rozwinął skrzydła i ..... zwyciężył."

wtorek, 8 czerwca 2010

W domu


Mam za sobą przedłużony, bo z 5 dni zrobiło się 9, pobyt w szpitalu. Był to dla mnie bardzo trudny czas. Zapadały poważne decyzje, dotycząse mojego leczenia, a ja czyłam się źle (zarówno fizycznie jak i psychicznie). Od czwartku, aż do wyjazdu był u mnie Łukasz. Tak bardzo cieszyłam się, że jest tam ze mną. Mogłam się do niego wreszcie przytulić i wypłakać na jego silnym ramieniu. A w sobotę razem wróciliśmy do domu. Jestem po pierwszym cyklu Ifosfamidem. Nastęny pobyt w szpitalu czeka mnie 22 czerwca. Jeśli będę miała dobre wyniki morfologii to co 3 tydzień będę jechała na kilka (przynajmniej> 5) dni do szpitala. Mam teraz za zadanie dobrze się odżywiać, nawadniać, itd. Codziennie wypijam 2 szklanki soku z buraczków, jabłek i marchewki.
Pewnie nie uwerzycie, ale już w pierwszym dniu chemioterapii nabrałam smaka na mięsko.
Marzyło mi się przez kilka kolejnych dni, aż w weekend odczekałam się pysznego, ugotowanego przez moją mamę rosołku. Chcę nadal jeść zdrowo, jednak trochę zmodyfikuję moją dietę.

A poza tym od kilku dni pomniejsza się ilość piesków. Dziś zostały już tylko dwa. Są takie słodkie, że najchętniej bym chciała je wszystkie zostawić dla siebie :) No może chociaż jednego :)))

To zdjęcie zrobiłam dziś wieczorem, zanim przyjechali nowi właściciele suczki. Jeszcze cała trójeczka słodko sobie brykała.